„Na Słońca wschód”, dzień 9. Kazachstan

Pobudka na kazachskim stepie. Śniadanie, serwis aut, serwis osobisty i w drogę. Ruszyliśmy szukać lokalnego „usuwacza ciąż”, który będzie w stanie pospawać bagażnik w czarnym uazie. Po małym reaserchu wylądowaliśmy w fabryce okien i drzwi prowadzonej przez 4 braci.

Przyjęli nas bardzo miło, oprowadzili po swojej firmie i pomogli nam w potrzebie. Próbowaliśmy zakupić od nich Passeratti ale cena 1700$ za stare passeratti była zdecydowanie zbyt wysoka. -Może później znajdziemy jakąś Lade. Ruszyliśmy na Uralsk. Tuż za granicami miasta ukazały nam się policyjne koguty i kolejna kontrola. Na szczęście magia Bałagana zadziałała bo nasi nowi koledzy w mundurach oprowadzili nas po mieście. Niezbędny był zakup części do uaza. Potem policjanci pokazali nam miejsce gdzie „dobrze zjemy”. Lokal bardzo niepozorny za to jedzonko wyśmienite. Lokalnym przysmakiem jest konina i nie mogło jej zabraknąć w naszym menu. Dostaliśmy pierogi z mięsem, makaron z mięsem i ziemniaki z koniną. Jedzenie naprawdę dobre, a koszt nie wyniósł nas więcej niż 5 $ na osobe! Zachowywaliśmy się jak byśmy byli 10 dni na słoikach 😛 Nasi koledzy zabrali dziewczyny na sygnałach do kantora. Zrobili show na pół Uralska.. Śmialiśmy się, że nasza obecność to wydarzenie roku w mieście, w końcu ile osób eskortowane przez policje przejeżdża przez miasto? A teraz jedziemy non stop na Aralsk. Setki kilometrów drogi i niczego wokół…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *