Wreszcie wyczekany nocleg. Spaliśmy na stacji benzynowej nieopodal miejscowości Sudża. Zdecydowanie tego najbardziej potrzebowaliśmy zaraz po prysznicu, którego tam niestety nie było. Z samego rana, zaraz po śniadanku i kąpieli w umywalce mieliśmy ruszyć w droge. UAZ Ciuralla Squad wymagał drobnej naprawy na 20min… która skończyła się około południa, dnia następnego. A to wszystko dlatego, nie nowe gumy wału zabrane z Polski, okazały się inne od tych, które są potrzebne… Skoda jako samochód serwisowy dzielnie ruszyła na shopping do miasta.
Pierwsze trzy sklepy przyniosły tylko rozczarowanie. W czwartym nasza ostatnia nadzieja. Po długim szukaniu i wizji kolejnej porażki, jedna z Pań zniknęła na zapleczu by wrócić dokładnie z tym czego było nam trzeba. Grejt Sukces! Czas wracać z odsieczą. Godzinna naprawa przedłużała sie niemiłosiernie, ułazik tego dnia był bardzo kapryśny. W międzyczasie część grupy ruszyła do miasta. Poznaliśmy tam tubylców, którzy okazali sie być przemili.. Wymienili dolary po dobrym kursie i dołożyli do tego arbuza. Jak sie przekonaliśmy arbuz w tych stronach to chyba zwyczajowy podarunek, co krok to jakiś gratisowy arbuz 🙂 Ruszylismy dalej nad jezioro pod Kurskiem, a Ciuralla miała się w tym czasie pozbierać. Wielkie jezioro pod Kurskiem oczywiście z zakazem kąpieli, ale od kiedy to dla nas problem? Poszukiwania plaży zakończyły się na tyłach supermarketu… Co kraj to obyczaj jak mówią;) Z racji braku prysznica od kilku dni (umywalka na stacji to nie prysznic!) zakaz kąpieli nam nie przeszkadzał… Woda- coś niesamowitego, chyba ze 30 stopni. Temperatura była dość podejrzana zwłaszcza że w oddali widać było kominy elektrowni. Pojawiły się obawy że możemy w nocy świecić 🙂 Po kąpieli wykwintna kolacja przygotowana przez nasze Panie, na parkingu supermarketu. Pojawiło się paru gości.. Między innymi policja, którą pokonaliśmy brakiem zrozumienia języka 🙂 po 15 min „rozmowy” poddali się. Ciuralla „naprawiona” więc mogliśmy ruszyć na poszukiwanie noclegu. -Google.. Powiedz mi gdzie camping…?! Okazało się że jedyny camping w okolicy to ośrodek przygotowań olimpijskich, który przyjmuje tylko sportowców i po 23 nie bardzo jest z kim negocjować. Więc rozbiliśmy się im prawie pod bramą 🙂