Niedzielny poranek po śniadaniu na campingu rozpoczęliśmy od spaceru po centrum Mariboru, kawki i kremówki, która pochodzi właśnie z tych okolic. Ciekawostką lokalną było otrzymanie wody do każdego rodzaju kawy.. I chyba nie bardzo wiedzą, co to jest amcericana :/
Z Mariboru przez Podolševa na Bled, czyli przez góry. Jak się okazało była to chyba nasza najlepsza decyzja. Przeprawa przez przełęcz. Po szutrowej drodze w górach z niesamowitymi widokami zdecydowanie zrobiła nam dzień. Zatrzymaliśmy się na obiad w miejscowości Kranj, słynącej z lokalnych kiełbas, jako dania. Niestety jest to danie zimowe, więc nie było nam to dane. Zatrzymaliśmy się w gościńcu, gdzie serwowane były lokalne dania, które zdecydowanie nawiązywały do kuchni niemieckiej. Cena około 12 euro za osobę a jedzenie… takie se.
Po obiedzie dalsza część trasy do Bled. Po drodze zobaczyliśmy wodospad Sum, oddalony od parkingu o jakieś 200m. Największą atrakcją dla nas były Salamandry plamiste, których w okolicy było pełno. Do Bled dotarliśmy około godziny 20. Nie ma tam za dużego wyboru, jeżeli chodzi o campingi a cena minimalnie droższa niż w mniej prestiżowych miejscach 14 Euro. Pogoda nas zdecydowanie nie rozpieszczała, więc wieczór spędziliśmy w namiocie.
Kidričeva cesta 10c, 4260 Bled, Słowenia