Trasę z Murgob do Osz, pamiętam jak przez mgłę z powodu choroby wysokościowej. Na szczęście była to ta trzecia, lekka odmiana ale i tak dała się we znaki. W tym czasie prawie o własnych siłach udało nam się wdrapać na 4655 m.n.p.m.
Prawie o własnych ponieważ 3km przed wierzchołkiem, samochód po prostu stanął na podjeździe. Kiepskiej jakości paliwo PB 95 i jeszcze gorszej 92, nie dały rady, gaz jakość ciągnął ale była już tylko końcówka. Z odsieczą przyszedł nam Lechu z Martą swoją Toyotą LandCrusier, którą wciągnęli nas na przełęcz. Na przełęczy przeprowadziliśmy atak szczytowy na 4750 m.n.p. Obecność trzech polskich samochodów na przełęczy wywołała spore zamieszanie, zwłaszcza że Lechu przygrywał do herbaty na gitarze. Po chwili zeszli się turyści, którzy również zatrzymali się na przełęcz i zaczeęa się mała biesiada. Ze względu na moją chorobę wysokościową musieliśmy jak najszybciej zjechać na dół. Postój dopiero zrobiliśmy nad pięknym jeziorem Karakulum. Obiad i stamtąd na granicę z Kirgistanem. Górskie przejście graniczne, było bardzo specyficzne, zwłaszcza ze bez żadnej elektroniki wszystko papierowo. Dodatkowo tadzyccy pogranicznicy ograbili nas z połowy suvenirów, w zamian za odpuszczenie fikcyjnych wymagań. Ok, ruszamy to Kirgistanu… ale to nie takie proste. Pas ziemi niczyjej miał chyba z 20km, brak asfaltu, ale za to był chyba drugim najładniejszym miejscem jakie widzieliśmy do tej pory. Przejście graniczne w Kirgistanie, poszło dość sprawnie. Przy okazji dowiedzieliśmy się że żona z Tadżykisatu kosztuje około 2000$, które należy zapłacić rodzinie. Po opuszczeniu granicy ruszyliśmy do Osz, gdzie na przedmieściach rozbiliśmy obóz. ENG The route from Murgob to Osz, I remember foggy, because of altitude sickness. Fortunately, it was the third, light variety, but it still came to the mark. At that time, we were able to climb 4655 m.n.p.m on our own strengths. Almost about their own because 3km before the top, the car just stood in the driveway. Poor quality fuel of the PB 95 and even worse 92, did not give advice, the gas quality continued but there was only the tip. With relief, Lech and his Toyota LandCrusier came to us and they pulled us to the pass. At the pass, we conducted a peak attack at 4750 m.n. The presence of three Polish cars on the pass caused a lot of confusion, especially since Lech was playing guitar during tea break. After a while, the tourists came together, who also stopped on the pass and a small feast began. Due to my altitude disease, we had to get down as fast as possible. We have just stopped at the beautiful Karakulum Lake. Lunch and from there to the border with Kyrgyzstan. The mountain border crossing was very specific, especially with no electronics all paper. In addition, the Tadzice border guards plundered us from half suvenirs, in exchange for forgiveness of fictitious requirements. Ok, we’re going to Kyrgyzstan … but it’s not that easy. The belt of no-man’s land had probably 20km, no asphalt, but it was probably the second most beautiful place we have seen so far. The border crossing in Kyrgyzstan went quite smoothly. By the way, we learned that a wife from Tajikistan costs about $ 2,000, which must be paid to the family. After leaving the border, we went to Osh, where we camped in the suburbs.